Piekarski o transferze Karbownika: Brighton odezwał się już rok temu

Mariusz Piekarski
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Mariusz Piekarski

– Pierwsze rozmowy z Brighton były już rok temu. W między czasie pojawiły się inne propozycje, odezwało się wiele klubów, ale to Anglicy na koniec okienka mocno się ożywili – mówi w rozmowie z Goal.pl Mariusz Piekarski, menedżer Michała Karbownika, który w poniedziałek podpisał kontrakt z klubem Premier League (i wrócił na wypożyczenie do Legii), a w środę zadebiutował w reprezentacji Polski z Finlandią (5:1).

Czytaj dalej…

Zaskoczyło pana to, co wczoraj pokazała reprezentacja?

Wiadomo, że ta kadra ma potencjał, w dodatku Finlandia nie wyszła w najsilniejszym składzie, ale było to miłe zaskoczenie, że mając tylu debiutantów w jedenastce możemy tak dobrze wyglądać. Miło obserwowało się, gdy wysoko doskakiwaliśmy do przeciwników, nie dając im szans na rozegranie. Z tego wzięło się to, że w pierwszej połowie Finlandia właściwie nie istniała.

Wiadomo, to tylko mecz towarzyski, w dodatku z grającą rezerwowym składem Finlandią, ale tak wysokie zwycięstwa to i tak rzadkość. To sygnał, że ta kadra faktycznie może coraz częściej tak dobrze grać, czy to raczej wyjątek od reguły?

Z takimi wnioskami poczekałbym do meczu z Włochami, gdy będziemy mieli prawdziwy egzamin, a do gry wróci pierwszy garnitur. Natomiast nie będę zaskoczony, jeśli wkrótce nasza kadra znacznie częściej będzie się prezentować tak dobrze, jak wczoraj. Mamy bardzo dobrych młodych piłkarzy, którzy regularnie wyjeżdżają do dobrych klubów. W kolejce jest kilku następnych, z Kamińskim z Lecha na czele – przy okazji dodam, że pewnie on też niedługo zapuka do pierwszej reprezentacji. Rośnie nam pokolenie, a kluby coraz częściej stawiają na szkolenie. Widać to w Zagłębiu Lubin, Pogoni, Lechu, Legii… Jest pomysł na funkcjonowanie piłki w naszym kraju, dzięki czemu młodzieży będzie przybywać. Jestem pozytywnie nastawiony do przyszłości tej reprezentacji, wciąż będą do niej dostarczani dobrzy piłkarze. Najważniejszym zadaniem będzie to wszystko poukładać.

Jednym z tych młodych zawodników już teraz jest Michał Karbownik. Dużo się ostatnio dzieje wokół niego.

Dla mnie to duża satysfakcja. Związaliśmy się z nim jeszcze przed debiutem w Ekstraklasie po tym, jak widzieliśmy jego grę w drugiej drużynie. Dostarcza mnóstwo argumentów dla trenerów, by na niego stawiać, m.in. to, że może grać na kilku pozycjach. Dbamy o jego rozwój, wiemy, że marzy o grze w Premier League i dobrze się stało, że ma jeszcze trochę czasu, by do tego wyjazdu się przygotować. Bardzo spodobała nam się koncepcja z powrotnym wypożyczeniem do Legii, dzięki czemu będzie miał możliwość doszkolić się jeszcze fizycznie, piłkarsko i językowo. Jestem pewien, że w lipcu na pierwszym treningu w Brighton będzie gotowy do walki o skład.

Kiedy pojawił się pierwszy sygnał z Brighton?

Zaczęliśmy rozmawiać rok temu, w październiku. Dość szybko po tym, jak Michał przebił się do pierwszego składu Legii i zaczął się dobrze tam prezentować. Można powiedzieć, że oczarował wszystkich. Nie tylko Brighton się do nas zgłosiło, kontakt z kimś był właściwie stały. Nagle pod koniec okienka Brighton ponownie się ożywił i się dogadaliśmy. Nie była to jedyna opcja, ale myślę, że Michał cieszy się, że wyszło tak jak wyszło.

Nie jest żadną tajemnicą, że pan najchętniej widziałby go grającego regularnie w środku. A w jakiej roli kupił go Brighton?

To nie jest do końca tak, że ja się upieram, że Michał jest środkowym pomocnikiem. Zrobiło się jakieś dziwne ciśnienie na to, co ja mówię, a moje zdanie jest nieco inne, niż się przedstawia – ja uważam, że on po prostu może grać w środku, nigdy nie mówiłem, że na lewej obronie będzie słabszym piłkarzem. On jest bardzo uniwersalny, nawet wczoraj to widzieliśmy. Fajnie się prezentował z boku defensywy, ale równie dobrze, gdy później przeszedł do pomocy. Myślę, że nie będzie jednego miejsca na boisku, do którego się go przywiąże. W Brighton zwrócili uwagę, że on się nadaje do gry na prawej i lewej stronie obrony, oraz jako pomocnik. Pewnie przez najbliższy rok zdefinuje się, która pozycja jest jego podstawową, ale on zawsze będzie uniwersalny.

Spytam jeszcze na koniec o sprawę, która zrobiła się dość głośna ostatnio. Czy książka, jaką napisał Jerzy Brzęczek z Małgorzatą Domagalik może wpłynąć negatywnie na szatnię?

Nie sądzę. To bardziej taka zabawa dziennikarzy, by nakręcać temat tej książki. Każdy ma prawo do napisania, co chce i w ogóle bym tego nie demonizował. Mnie ten temat ani nie ziębi, ani nie grzeje. Widziałem kilka cytatów i podchodzę do nich na luzie. Nie podoba mi się to, co się dzieje wokół tej książki, nie rozumiem tego. Wszystko nakręciło się za bardzo, w życiu są dużo ważniejsze sprawy niż robienie “jazdy z trenerem”. Temat powinien się zamknąć w kilku żartach.

Komentarze